poniedziałek, 4 kwietnia 2016

♡ Rozdział XII - Życie jak w Madrycie ♡

Brak komentarzy:
***R*O*X*Y***

- Dzień dobry.
- Cześć Roxy. Dziewczyny są na górze. Czekają na ciebie.- nic nie odpowiadając poszłam do pokoju Cami. Bez zastanowienia otworzyłam mahoniowe drzwi.
- Hej! Ale się za wami stęskniłam.- podeszłam do łóżka i przytuliłam na przywitanie moje przyjaciółki. Są dla mnie wszystkim. Nienawidzę moich rodziców, nie szanują mnie. I nawet nie wiedzą, że tu jestem. Nie obchodzi ich to, jakby mnie ktoś porwał to by się nie przejęli i nawet by mnie nie szukali. Nie kochają mnie.
- To jaki film dzisiaj oglądamy?- przerwała mi w rozmyśleniach Fausta.
- Hmmm... Może Monte Carlo?- zaproponowała Cami.
- W sumie, czemu nie.- uśmiechnęłam się, wzięłam laptopa i wystukałam na klawiaturze tytuł.- Mam. - Dziewczyny wzięły z biurka prażynki, żelki oraz inne smakołyki i zajęły miejsca na łóżku. Kliknęłam PLAY. Postawiłam laptopa w odpowiednim miejscu i usadowiłam się na wygodnym meblu. Po filmie zaczęłyśmy przeglądać Instagrama. Blądynka z różowo-fioletowymi pasemkami miała władze nad myszką.
- Popatrzcie jacy ładni.- powiedziała Fausta.- powinnyście sobie kogoś znaleźć. Mój Dieguś jest niesamowity.
- Oj przestań.
- Z facetami można bawić się tylko jednorazowo, nic na dłuższą metę.- stwierdziłam
- Właśnie. Narazie nie są nam do niczego potrzebni.- poparła mnie Camila.
- Jak już jesteśmy w temacie zabaw to może wyruszymy na jakieś grube melo?
- Jasne. - przytaknęła Fausta.
- Jestem za.
- No to ruchy bo już 18:13, a o 20:00 otwierają Party Time.- zaczęłyśmy się przebierać i malować. Podkręciłam moje czerwone włosy sięgające, do pasa, lokówką.- Gotowe?- Zapytałam.
- Jeszcze moment.- jęczała Cami tuszując rzęsy.
- Zaraz się spóźnimy. Zaraz 19:30. - ciągle poganiałam resztę. Wreszcie gotowe stanęłyśmy przed wielkim lustrem w korytarzu.
- Bosko wyglądamy.- przyznała Fausta po czym wyciągnęła smartfona.- Pora na selfie.- uśmiechnęła się do nas i kliknęła ikonkę aparatu. Po zrobieniu zdjęć zamówiłyśmy taxi. Nie minęło 5 minut, a auto czekało pod domem.
- Dobry wieczór.- przywitałyśmy się z kierowcą.
- Witam Panie. Gdzie mam jechać?
- Klub Party Time.
- Dobrze. Zapnijcie pasy, ruszamy. - jak ja lubię piątki, koniec myślenia o szkole. Imprezy i zabawy z chłopakami. Kocham to. Wysiadłyśmy, Camila zapłaciła i dołączyła do nas. Stoimy przed drzwiami z logiem klubu.
- No to idziemy dziewczynki.- weszłyśmy do środka i rozpoczęłyśmy zabawę.

♡ Rozdział XI - Ślub ♡

Brak komentarzy:
***C*A*M*I*L*A***
Otworzyłam moje zaspane oczy i ujrzałam siostry Vidal. Przez ból głowy przypomniała mi się wczorajsza noc. Ostro zaszalałyśmy na imprezie. Jak zwykle wszyscy chłopcy kierowali swoją uwagę na Roxy, nie przeszkadzało mi to - cieszyłam się z powodzenia przyjaciółki. Niestety Fausta nie została do końca, a wtedy była najlepsza zabawa. No cóż, miłość daje się we znaki. W przeciwieństwie do nas woli swoją drugą połówkę od klubów nocnych. Zauważyłam jak czerwonowłosa zaczyna się budzić.
- Dawno nie miałam takiego kaca, ale było warto. - wymamrotała nie do końca przytomna.
- No, wczoraj było wyśmienicie. - przytaknęłam.
- Chodźmy zrobić śniadanie.
- Tak, umieram z głodu. - po tych słowach udałyśmy się do kuchni w celu przygotowania posiłku, zostawiając śpiącą blondynkę w sypialni.
- Na co masz ochotę? - zapytałam.
- Zjadłabym tosty. - oznajmiła... Fausta?! - no co tak się patrzycie. Czy jest coś dziwnego w tym, że wstałam? No chyba nie.
- Taaa... W takim razie musimy iść do sklepu kupić chleb tostowy.
- Dobra, to nie gadajmy, tylko się pośpieszmy. - narzekała Vi, nazywamy ją tak od zawsze, sama nie wiem czemu - Albo nie, postujmy sobie, pogadajmy. Mamy czas. - odpowiedziała z sarkazmem.
- Spokojnie, nie ironizuj się tak. - oznajmiła blondyna, po czym wyszłyśmy z mieszkania.

***R*O*X*Y***
Weszłyśmy do pobliskiej piekarni.
- Co podać?
- Chleb tostowy.- oznajmiła ruda uśmiechając się szczerze.
- Razowy, kukurydziany, z pestkami...- wymieniała kasjerka. Spojrzałyśmy na siebie pytająco.
- Zwykły.- poprosiła Cami po czym wzięłam paczkę i szybko odwróciłam się wpadając na zniewalająco pięknego szatyna. Za równo moje, jak i jego zakupy upadły na ziemię. Schyliłam się, aby je podnieść, przy tej czynności nasze dłonie się zetknęły - ten aksamit... Lekko podniosłam wzrok i ujrzałam jego piękne oczy przypominające dwa szmaragdy - wyjątkowe... tak samo jak ten kamień szlachetny...
- Sorki.- rzuciłam speszona.
- Nie ma za co. Jestem Leon. - Nagle usłyszałam wołanie przyjaciółek:
- Roxy, idziesz?- wstałam,  ruszyłam  w stronę, z której dobiegał głos.
- Roxy... piękne imię dla pięknej dziewczyny.- szepnął, chyba nie miałam tego usłyszeć.  Odwróciłam się, mrugnęłam do przystojniaka i ruszyłam w stronę dziewczyn.\

***

♡ Rozdział X - Nowy zwierzak ♡

Brak komentarzy:
***R*O*X*Y***

Na długiej przerwie podeszłam do stolika przy którym siedzi moja siostra i Camila.
- Widziałyście jak na mnie patrzył? - mówiła zafascynowana Fausta.
- Na ciebie?- oburzyła się ruda.- Nie mógł oderwać wzroku ode mnie, po za tym o ile pamiętam to masz Diego.- podkreśliła ostatnie słowa. Dziewczyny jeszcze chwilę się sprzeczały, ale nie słuchałam ich bo prawda jest taka, że jego szmaragdowe oczy nie mogły przestać skupiać się na mnie. To było takie cudowne. Mam to ciągle w głowie. I ten uśmiech... Te cudne dłonie, które styknęły się z moimi w piekarni... Te włosy, niczym aksamit... Patrząc na niego jestem w stanie, którego nie da się opisać.
-Idę do toalety. - Oznajmiła ruda. Wstała z krzesła i skierowała się do wskazanego miejsca. W tym czasie ja kątem oka spojrzałam na Leona, który nakładał sobie jedzenie na tackę, obok stał jego kolega intensywnie wpatrując się w moją przyjaciółkę przechodzącą obok. Nie wiem jak ma na imię,  bo byłam zbyt zainteresowana kimś innym, gdy podawał tą istotną informację na wczorajszym zebraniu w auli... Muszę przyznać, że jest słodki, ale nie w moim typie. Mógłby zostać moim przyjacielem, dlatego podejdę do niego kiedy będzie sam. Wydaje mi się, że jest zauroczony Cami, więc może czegoś się dowiem. Oczywiście nic nie zdradzę rudowłosej. Ona myśli, że kocha Verdasa, ale to nie jest możliwe. Nie można zakochać się w kimś nawet nie znając tej osoby. Mi podoba się on tylko z wyglądu, bo nie wiem jaki jest w środku, może okazać się jakimś draniem bez serca, może też okazać się wspaniałym człowiekiem  -  tego dowiem się z czasem, nigdy nic nie wiadomo. Na razie patrzę na niego przez różowe okulary i nie zauważam wad tego chłopaka, a każdy je ma, prawda? Myślę, że tak właśnie jest i pod tym względem nie ma wyjątków-nikt nie jest idealny.
-Halo, halo! Ziemia do Roxy! - wolała Torres, nawet nie zauważyłam kiedy wróciła z łazienki, no cóż każdemu zdarza się odpłynąć.  - Mówię do Ciebie od pięciu minut, a ty ciągle patrzysz się na tą kucharkę, w czym ona jest ode mnie lepsza, co? Już Ci mówię, w niczym! Czy ty w ogóle wiesz o czym ja mówiłam? Ha! Na to pytanie również znam odpowiedź!  Nie wiesz, bo mnie nie słuchałaś! Tak się nie traktuje swoich przyjaciół! - gadała jak najęta.
-Camila, spokojnie. Zamyśliłam się tylko. Możesz powtórzyć to co mówiłaś wcześniej?
-Nie, nie mogę. Idę do szatni bo muszę się przebrać, mamy teraz taniec. Radziłabym zrobić Wam to samo, jeśli nie chcecie się spóźnić. - zwróciła się do nas i odeszła, po chwili podążyłyśmy za nią.
-Wiesz może dlaczego ona jest taka nerwowa? - zapytałam Faustę na tyle cicho, aby Cami idąca kilka metrów przed nami tego nie dosłyszała.
-Nie mam zielonego pojęcia. Może po prostu się jej o to zapytajmy. - oznajmiła blondynka.
-Jeśli myślicie, że was nie słyszę to jesteście w błędzie. - powiedziała lekko poddenerwowana dziewczyna odwracając się,  a my posłałyśmy jej tylko niewinne uśmiechy. Przybliżyła się, wepchała pomiędzy mnie, a moją siostrę i objęła nas ramionami. - Ale i tak Was kocham! Co do mojego zdenerwowania myślę, że wy też nie byłybyście zadowolone, jeśli zdajecie sobie sprawę,  że od kilku minut waszego gadania nikt was nie słucha. W takim razie wszystko się wyjaśniło, a z moim układem nerwowym wszystko w porządku. - wytłumaczyła się i we trzy weszłyśmy do przebieralni, śmiejąc się z siebie nawzajem. Cały czas czułam się obserwowana... Zaczęłam przebierać się na zajęcia. Moje srebrne, błyszczące szorty zamieniła na jaskrawo żółte legginsy, a zamiast czarnej, koronkowej bluzki założyłam także neonowy, turkusowy crop-top. Założyłam buty sportowe i weszłam do sali tanecznej. Były tam już moje przyjaciółki, więc wspólnie postanowiłyśmy zrobić rozgrzewkę. Gdy już prawidłowo rozciągnęłyśmy swoje mięśnie do sali wszedł nauczyciel choreografii. Gregorio - zupełnie nie rozumiem tych, którzy go nie lubią, czyli tak mniej więcej wszystkich. Ten mężczyzna jest bardzo śmieszny i wielbi mnie jak nikt inny. 
- Siemasz kolego! Co dzisiaj robimy? - przywitałam się z nim.
- Czemu tak do mnie mówisz, przestań! Mam tego dość! - zaczął lamentować, mówiłam już jak bardzo mnie uwielbia? Ochłonął trochę... - Powiem jakie mam na dzisiaj plany jak cała grupa uraczy mnie swoją obecnością. - Odwrócił się i  ruszył przed siebie.
- Się wie... - przerwałam, aby po chwili kontynuować szeptem - kolego. Usiadłam pod ścianą, i zdałam sobie sprawę, że jest tutaj już każdy z mojej klasy, w tym dwóch nowych uczniów... Ciekawe jak tańczą. Popatrzyłam wyczekująco na Gregorio, a ten zaczął nam tłumaczyć czym się dzisiaj zajmiemy.
- Witajcie. Dziś dobiorę Was w pary. Przez najbliższą godzinę będziecie tworzyć w niej choreografię, a na koniec ją zaprezentujecie. Mam nadzieję, że wyrobimy się z tym w ciągu dwóch lekcji, które ze sobą spędzimy. - na chwilę przerwał, ale zaraz potem mówił dalej - Sprawdziłem już jak tańczą nowe osoby z tej grupy, więc znam umiejętności wszystkich tu zgromadzonych. Dlatego bez problemu dobrałem Was w dwójki. Uwaga, wyczytuję kto z kim będzie pracował. Diego i Fausta, Andreas i Camila, Maxi i Ludmiła, Marco i Lara, Brodwey i Matylda, Leon i Naty, Federico i koleżanka... - spojrzał na mnie. Chyba myślał, że mnie urazi, ale ja tylko zaśmiałam się głośno. - Dwie najlepsze pary wspólnie zatańczą układ taneczny na zbliżającym się nie ubłagalnie koncercie. No, to do pracy. - oznajmił. Federico to chyba ten słodki kolega Leona, mam okazję żeby się zaprzyjaźnić! Podeszłam do niego.
- Hej kawalerze! Jestem Roxy, i jesteś skazany dwie następne godziny spędzić w moim towarzystwie, mam nadzieję, że się dogadamy. - powiedziałam entuzjastycznie. Brunet uśmiechnął się szeroko na moje słowa. 
- Federico! Niezmiernie mi miło. - zaśmiał się. I w tym samym czasie rozłożyliśmy ramiona, aby się przytulić na przywitanie, zrobiliśmy to ze śmiechem. Czyżby moja kolejna bratnia dusza?

***

Po zakończeniu wszystkich zajęć wychodzę ze studia. Jestem bardzo szczęśliwa! Ja i Federico zostaliśmy jedną z dwóch najlepszych par. Druga to Naty i Leon. Umówiłam się z Pasqarellim, że pójdziemy coś zjeść, więc muszę go znaleźć. Gdy tak o tym myślałam poczułam jak ktoś z tyłu zasłania moje oczy.
- Fede! - zawołam, odwróciłam się i przytuliłam przyjaciela. Mimo, że znamy się nie cały dzień to mu ufam i wiem, że mogę go tak nazwać. - To gdzie idziemy na ten obiad?
- Do mnie! - oznajmił bez zastanowienia.
- No nie wiem, twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko temu? - zapytałam nie pewna tego, czy powinnam się zgodzić.
- Moi rodzice są we Włoszech. Ja zatrzymałem się u ich znajomego. German Castillo, kojarzysz?
- Skoro ty tam się zatrzymałeś, to Leon też?
- Nic z tych rzeczy, czemu tak uważasz?
- Myślałam, że jesteś jego bratem...
- Nie, jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.
- Warto wiedzieć. A wracając do Germana  to największy biznesmen w Buenos Aires. Każdy go zna.
- Nie wiedziałem o tym, ale to nie jest ważne. Chodźmy. - I zaczęliśmy kierować się w nieznanym mi kierunku. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się przed piękną willą z wysokim płotem, to chyba tu. Federico otworzył furtkę i weszliśmy na posesję. Widać, że był tu ogrodnik, i to nie byle jaki - wszystko jest idealne. Chłopak pchnął drzwi do domu i zaprowadził mnie do pomieszczenia, w którym zostawiłam moją jeansową kurtkę. Następnie wprowadził mnie do kuchni. 
- Olga, przygotuj o jedno nakrycie więcej, moja przyjaciółka zje z nami obiad. Nie będzie to problem?
- Ależ oczywiście, że nie! - odpowiedziała czarnowłosa kobieta przy tuszy, po czym skierowała swój wzrok na mnie. - Dzień dobry kruszynko! Świetne masz włosy. - oznajmiła ciągle radosna.
- Dzień dobry emm... Olgita! Ty za to masz zabójczy makijaż. - także ją skomplementowałam, na co ta się tylko zaśmiała.
- Zajmijcie miejsca w jadalni, ja zaraz przyjdę z zupą. \

***




♡ Rozdział IX - Rodzina ♡

Brak komentarzy:
Po posiłku udałam się razem z Federico po szerokich białych schodach do jego pokoju. Usiadłam na miękkim łóżku. Chłopak podszedł do szuflady znajdującej się obok drewnianego biurka i wyjął z niej paczkę żelków.
- Orient! - rzucił ją w moim kierunku. - Lubisz? - zapytał.
- Moje ulubione! - posłałam mu uśmiech. Sięgnął po laptopa i skoczył na łóżko.
- Co oglądamy?
- Hmmm... Może jakiś koncert?
- Tak! Uwielbiam oglądać koncerty!
- Tylko czyj?
- Ty wybierz. - posłałam mu uśmiech. Odwzajemnił gest i zaczął wstukiwać klawisze na sprzęcie ze znaczkiem nadgryzionego jabłka. W przeciągu paru chwil zaczęliśmy oglądać. Po seansie rozmawialiśmy o wielu sprawach. Okazało się, że mamy wiele wspólnych zainteresowań i poglądów.
- Musisz poznać bliżej moje przyjaciółki!
- Te dwie dziewczyny które stały obok ciebie w studiu?
- Tak, pamiętasz je?
- Zaraz, zaraz... - zamyślił się chwilę. - Nati i... - wahał się niepewnie.
- Nie. - pokręciłam przecząco głową. - Fausta i Camila. Fausta to moja siostra. Ma bląd włosy z kolorowymi pasmami. Kojarzysz?
- Tak. A Camila to ta przesympatyczna rudowłosa? - potwierdziłam.
Nagle rozległ się dźwięk "A mi lado".
- Chwila. - przeprosiłam na moment mojego przyjaciela, jednym ruchem wyciągnęłam telefon z jeansowej torby i wyszłam na korytarz. Ujrzałam zdjęcie siostry. Przesunęłam palcem po zielonym kółku wyświetlonym na ekranie w celu odebrania połączenia.
- Halo?
- No hej. Gdzie jesteś? Zaraz ojciec wróci. - chodziłam niespokojnie po przedpokoju. - Chcesz żeby dowiedział się, że nie ma Cię w domu?
- No co ty? Już idę. - wyszeptałam.
- Czekam.
- Pa. - rozłączyłam się. Wracając do Federico minęłam niewielką, drewnianą komodę ze zdjęciami. Na jednym z nich widniał czarnobiały portret małej dziewczynki. Pewnie jakaś kuzynka. Słodka jest. Muszę ją kiedyś poznać. Wróciłam do pokoju Fede.
- Dzwoniła Fausta. Muszę już lecieć. - oznajmiłam. Chłopak wstał i odprowadził mnie do drzwi.
- Pa! - przytuliłam go na pożegnanie. Odwzajemnił gest.
- Do zobaczenia!
Po paru minutach byłam już pod domem. Pchnęłam metalową furtkę i weszłam do środka. Skierowałam się na piętro. Otworzyłam drzwi. Ujrzałam Camilę, która właśnie wychodziła.
- Hej! - powiedziała ruda. - Pa! - szybko opuściła nasze różowe terytorium. Nie zdążyłam nic powiedzieć, a po niej nie było śladu.
- Gdzie się podziewałaś? - zadała pytanie blondynka.
- Byłam u Fede. - odpowiedziałam krótko.
- To ten chłopak, z którym tańczyłaś dzisiaj na lekcjach u Gregorio. Tak? - zaciekawiła się moja siostra cały  czas przyglądając mi się podejrzliwie. O co chodzi?
- Tak, to on. Jest naprawdę w porządku, musisz go poznać. - oznajmiłam uśmiechając się promiennie.
- Tak, też tak myślę. - zaśmiała się odstawiając na komodę do połowy pełną szklankę z wodą. Nagle usłyszałyśmy trzaśnięcie drzwiami wejściowymi.
- Wróciłem! - krzyknął ojciec swoim szorstkim głosem - Gdzie mój obiad? -  kontynuował tym samym tonem. Spojrzałam przerażona na siostrę, na śmierć zapomniałam, że dzisiaj moja kolej na gotowanie. Nie chcę, żeby tata zrobił to co ostatnio...
- Na stole! - odkrzyknęła Fausta, a ja odetchnęłam z ulgą i posłałam ciche 'dziękuję' w jej stronę.\

♡ Rozdział VIII - Zbrodnia ♡

Brak komentarzy:
Długo myślałam wieczorem po powrocie od Fede. Olga podczas kolacji zachowywała się bardzo dziwnie i cały czas posyłała mi ukradkowe spojrzenia. Po wczorajszym posiłku z przyjaciółmi dużo rozglądałam się po domu pana Castillo. Gdy wszyscy oglądali film, który zupełnie mnie nie interesował wzięłam album leżący na biurku Włocha i zaczęłam go przeglądać. Zatrzymałam się na dłużej przy zdjęciu małej dziewczynki, jeśli się nie mylę była to Violetta. Czemu przyglądałam się szatynce? Cały czas wpatrywałam się w jej uśmiech, rysy twarzy... Była niewiarygodnie podobna do mnie. Myślę, że byłoby to widać bardziej gdyby nie moje teraz czerwone włosy, zanim je przemalowałam były w identycznym odcieniu jak te Violi. Federico wspominał, że dziewczynki uprowadzone zostały przez Szwedzkich porywaczy... Ja też kiedyś mieszkałam w Szwecji. Dlaczego my się w ogóle stamtąd przeprowadziliśmy? Bardzo mnie to ciekawiło więc postanowiłam zapytać o to rodziców. Po zadaniu pytania spojrzeli na mnie groźnie.
- Nie interesuj się nie swoimi sprawami. - warknęła oburzona matka.
- Tylko pytam.
- To nie pytaj! - od nich niczego się nie dowiem. Poczekam aż wyjdą do pracy, może wtedy uda mi się coś znaleźć. Po paru godzinach rodziców już nie było. Tylko gdzie ja znajdę jakieś informacje? Wiem! Otworzyłam starą, drewnianą szufladę. Była tam sterta dokumentów. Zaczęłam szperać między papierami. A co to za koperty? Sąd? Zmiana nazwisk? Co?! Jak to?! Otworzyłam koperty wynikało z nich, że zmienili dwa nazwiska... Violetta Castillo na Roxy Vidal, oraz Francesca Castillo na Fausta Vidal. Nie wierzę! To nie może być prawda! Nie!
- Fausta! - powiedziałam chowając kartki do szuflady i wciskając do torby koperty, które mnie interesowały.
- Coś się stało? - popatrzyła na mnie dziwnie.
- Tak! Zwijaj się, idziemy do domu Castillo. - powiedziałam stanowczym tonem, blondynka nawet się nie odezwała, założyłyśmy buty i wyszłyśmy na zewnątrz.
- V, dlaczego jesteś taka zdenerwowana? - zadała mi pytanie siostra. Kiedy szykowałam się do odpowiedzi, zdałam sobie z czegoś sprawę. V jak Violetta. Wszyscy tak na mnie mówią, ponieważ Fausta nazywała mnie tak odkąd pamiętam. Czy ludzie, którzy nas wychowują nie są naszymi rodzicami? To wszystko jest przerażające. - Roxy?
- Zaraz wszystkiego się dowiesz. - odpowiedziałam pukając do drzwi willi, pod którą stałyśmy. Otworzył nam zdziwiony Włoch.
- Hej piękne, o czymś zapomniałem? - zaśmiał się.
- Coś odkryłam. - oznajmiłam przechodząc obok Fede.
- Mamy się bać? - zagadnęła Fausta, na co obydwoje się zaśmiali.
- To nie jest zabawne. - powiedziałam z powagą. - Olga jest w domu?
- Tak, zawołam ją. - przytaknął chłopak. - Olga! Możesz przyjść do salonu?!
- Już pędzę! - odkrzyknęła czarnowłosa kobieta przy tuszy, wbiegając do wymienionego wcześniej pomieszczenia, po czym usiadła na kanapie stojącej po drugiej stronie ciemnego stolika do kawy.
- No więc, o co chodzi? - zapytała Fausta.
- Olgita, wytłumacz dlaczego przez całą wczorajszą kolację tak mi się przyglądałaś.
- Tak jakoś, sama nie wiem. - odpowiedziała zakłopotana.
- Szczerze kochana, szczerze. - próbowałąm podnieść ją na duchu.
- No dobrze. - westchnęła. -  Wydawało mi się, że jesteś porażająco podobna do Violetty, ale to na pewno nie jest prawda...
- Nie, Olga. To jest prawda, też to zauważyłam. Dlatego postanowiłam poszperać w dokumentach, które są w naszym domu. - przerwałam jej wyjmując na ławę kilka kopert. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. - Z tego wynika, że w rzeczywistości mam na imię Violetta, a Fausta to Francesca...

♡ Rozdział VII - Nocowanko ♡

Brak komentarzy:
Usłyszałam dzwonek na lekcję. Weszliśmy do sali, w której był już Gregorio.
- No więc chcecie poznać zwycięzców?
- No jacha. - odpowiedziałam, a reszta przytaknęła.
- Zacznę od osób najsłabszych, chociaż przyznam, że poziom był całkiem wysoki.
- Się wie! - wtrąciłam. Nauczyciel spojrzał tylko na mnie ze złością i zlekceważył moją jakże interesującą wypowiedź.
- A więc miejsce siódme to... Marco i Lara. - kontynuował. - Miejsce szóste zajmują Brodwey i Matylda. Miejsce piąte to Maxi i Ludmiła. - robiło mi się gorąco. - Miejsce czwarte otrzymują Andreas i Camila. - Fede chwycił mnie za rękę. - Miejsce trzecie... Diego i Fausta. - Zacisnęłam zęby. Ścisnęłam Fede za rękę jeszcze mocnej. - Miejsce drugie to Leon i Naty. - o jejuuuu! To znaczy, że wygraliśmy! - Zwyciężyli Federico i Roxy! Gratulacje! - rozległy się brawa. - przytuliliśmy się. - Bardzo ładny taniec! A kto was tego nauczył? Jasne, że ja! Jestem z was dumny. Możecie iść. - wszyscy wyszli z sali i skierowali się do szatni.

***

Ciemno za oknem. Zgasiłam lampki, które raziły mnie w oczy. Mój telefon zaczął delikatnie wibrować. Spojrzałam na łóżko Fausty stojące obok mojego. Śpi. Wzięłam komórkę do ręki. Odblokowałam wstukując cztery magiczne cyferki. Wiadomość od Fede. Otworzyłam.

23.36
Federico: Hej ^^ mam nadzieję, że Cię nie obudziłem. Chciałem ci podziękować za dzisiaj. Nadal nie mogę w to uwierzyć <333

Miło. Uśmiechnęłam się do ekranu. Odpisałam.

23.38
Ja: Hej kawalerze :) spokojnie, o tej porze jeszcze nie śpię. Jak to nie możesz w to uwierzyć? Przecież daliśmy z siebie wszystko. To właśnie jest klucz do wygranej. Robiliśmy to co kochamy. Ja Tobie też dziękuję <333

Za chwilę znów poczułam rytm wibracji. Pisaliśmy jeszcze trochę i poszłam spać.
- Wstawaj! - usłyszałam głos mojej siostry. - Już późno! - wstałam z łóżka i udałam się do łazienki wykonać poranne czynności. W przeciągu pół godziny byłam już umyta, ubrana i umalowana. Kończyłam pakowanie stroju na zajęcia taneczne.
- Ej, mogę pożyczyć od ciebie t-shirt z mopsem? - zapytała Fausta.
- Jasne. Jest w szafie na górnej półce.
- Dziękuję. - posłała mi uśmiech, a ja to odwzajemniłam. Na śniadanie zjadłam tosta z nutellą. Byłam gotowa. Stałam w korytarzu z wielkim lustrem i czekałam na siostrę żeby w końcu wyjść z domu.
- Ruszaj się! Zaraz się spóźnimy! - krzyknęłam w stronę kuchni gdzie blondi kończyła konsumować posiłek.
- Zaraz. - odpowiedziała z pełną buzią. No to jeszcze szybkie selfie. Wyciągnęłam telefon i skierowałam go w stronę lustra.
- Ej, ja też chcę!
- No to cho! - robiłyśmy głupie miny. - No dobra. Koniec tego. Wychodzimy. - postanowiłam.
- Ok. - po paru minutach dotarłyśmy pod studio pod którym czekała Cami.
- Siemka.
- Hej. - przytuliłyśmy się. Ruda otworzyła fioletowe drzwi. Weszłyśmy przy wejściu do sztni stał ten cudowny kolega Federico. Ma takie piękne oczy... Rozpływam się w tej głębokiej zieleni...
- No chodź! Co tak stoisz? - zawołała Fausta.
- Już idę... - odparłam zamyślona. Od kąd pojawił się w szkole nie mogę przestać o nim myśleć. To dziwne. Muszę go poznać. Po lekcjach stałyśmy jeszcze chwilę pod szkołą.
- Hej! - odwróciłam się i zobaczyłam znajomego bruneta o słodkich oczach. - Mam dziś wolną chatę. Wpadasz na noc? Możesz wziąć swoje koleżanki to lepiej je poznam.
- Muszę przyznać, że to kusząca propozycja. - odpowiedziałam.
- To jak? Widzimy się o 17:00?
- Ok.
- Nie zapomnij piżamy.
- Dobra. Do zobaczenia.
- Papatki. - odszedł. Podeszłam do Fausty i Cami.
- Fede zaprosił nas dzisiaj do siebie na noc żeby się lepiej poznać.
- O której?
- O 17:00 mamy być u niego.
- Ok. Przyjdę do was wcześniej i pójdziemy tam razem. - oznajmiła ruda.
- No jacha. - nasza punktualność się ujawniła. Równo o 17:00 byłyśmy pod cudowną willą pana Castillo. Drzwi się otworzyły. Wyłonił się zza nich Federico.
- Hej laski. Wchodźcie. - chwilę później byłyśmy już na łóżku bruneta. - Co tam? - zapytał.
- Wszystko ok. A u ciebie?
- Też.
- Co za zbieg okoliczności. - zaczęłyśmy się śmiać.
- Gdzie jest toaleta? - zapytała Camila.
- Już Ci pokazuję. - odpowiedział udając się do drzwi.
- Też chętnie zobaczę. - Fausta również wstała z miejsca.
- Nie chcę zostać sama więc idę z wami. - stwierdziłam.
- A co to? Jakaś wycieczka? - znowu zaczęliśmy się chichotać. - odprowadziliśmy Cami do toalety. Wracając mijaliśmy komodę ze zdjęciem małej dziewczynki, którą chciałabym poznać.
- Kto to? - zapytałam bruneta idącego przede mną.
- Moja siostra Violetta. Ona i nasza kuzynka Francesca zostały uprowadzone przez szwedzkich porywaczy. Ślad po nich zaginął. Mieliśmy bardzo dobry kontakt. - łzy same płynęły mu do oczu. Przytuliłam go.
- Przepraszam. Nie chciałam.
- Nic się nie stało. - otarł kropelki słonej cieczy płynącej mu po policzkach. Cami wyszła z toalety.
- O! Czekaliście. - powiedziała. - Miło z waszej strony.
- No pewnie, że czekaliśmy. - odpowiedział radośnie brunet. - Na ciebie? Zawsze.
- Koniec tego słodzenia. Idziemy. - po kilku godzinach usłyszeliśmy głos wołający na kolacje.
- Mówiłeś, że jesteś sam.
- Zapomniałem o Oldze.
- Kto to?
- Gosposia, przyjaciółka rodziny i jednocześnie żona pomocnika dla domu.
- Może najpierw się przebierzemy w piżamy?
- Ok. - przytaknełyśmy. Przebrałam się i zmyłam makijaż. Czekając jak dziewczyny wyjdą z toalet rozmawiałam z Fede. Komplementował moje przyjaciółki. Zrobiło mi się miło. Mimo, że rozmawialiśmy ciągle o różnych sprawach co chwila myślałam o Leonie. To jest naprawdę dziwne. Zeszliśmy na dół. Weszliśmy do kuchni.
- Witajcie dziewczęta. - powiedziała promieniująca radością, statsza kobieta przy tuszy.
- Hej, Olgita! - przywitałam się.
- Ojej skarbie, to ty. Nie poznałam cię bez makijażu. Dzisiaj na kolację będą tosty. Lubicie? - zwróciła się do nas.
- Tak! - przytaknełyśmy od razu. Kiedy jedliśmy brunetka dokładnie mi się przyglądała. Nieswojo się czułam...
- Dlaczego tak na mnie patrzysz?
- Kogoś mi przypominasz... nie ważne. Przepraszam jak ci to przeszkadzało. Smakuje? - przytakneliśmy.

środa, 10 lutego 2016

♡ Rozdział VI - Konkurs ♡

Brak komentarzy:
Czekam pod fioletowymi drzwiami z napisem On Beat z moją siostrą na Camilę.
- Dziękuję za wczoraj. - powiedziałam przytulając blondi.
- Nie rozumiem. - przerwała uścisk.
- No za ten obiad dla ojca. W domu nie chciałam o tym rozmawiać, bo jeszcze by usłyszał.
- Nie ma sprawy. To nic wielkiego.
- A jednak. Przepraszam, wyleciało mi z głowy.
- Przecież nic się nie stało. Lepiej opowiadaj jak było u tego nowego. Jak mu tam?
- Federico.
- Nowy chłopak?
- Nieee. - pokręciłam przecząco głową. - Przyjaciel. Ma strasznie ogromy dom i w ogóle... - przerwałam, bo nagle na chodniku zobaczyłam Fede. Idzie w naszym kierunku. - O wilku mowa. - szepnęłam do Fausty, stojącej obok. Chłopak był już naprawdę blisko.
- Hej Roxy! - krzyknął w moją stronę
- No hejka, przystojniaku. - odpowiedziałam. Przytuliliśmy się na przywitanie. Spojrzał w bok.
- Cześć. Jestem Federico. - rzucił z uśmiechem do mojej siostry.
- Fausta. Miło mi.
- Sory dziewczyny ale śpieszę się, bo Leon czeka na mnie w szatni. A wy na co czekacie? Chodźcie.
- Czekamy na naszą przyjaciółkę Camilę.
- Dobra, to do zobaczenia na zajęciach. - uśmiechnął się i wszedł do budynku.
- Gdzie ona jest? - zapytała zniecierpliwiona Fausta. W tym momencie zza zakrętu wyszła ruda.
- Hej, laski! - jak zwykle pełna energii. Przytuliłyśmy się i poszłyśmy pod salę w której miały odbyć się zajęcia z tańca. Było tam już parę osób. Zadzwonił dzwonek na lekcję. Weszliśmy do dużego pomieszczenia z lustrami i usiedlismy przy oknie. Fede i jego mega przystojny kolega weszli jako ostatni. Usiedli pod drążkiem do rozciągania, używanego w balecie. Ciągle patrzyłam na Leona. Jak odpowiednio się rozciągnelyśmy do sali wszedł Gregorio. Wszyscy wstali.
- Witam was na kolejnych zajęciach z tańca.
- Dzieńdobry. - odpowiedzieliśmy.
- Dzisiaj... - do sali weszła dziewczyna przerywając "przemowę" nauczyciela.
- Dzieńdobry, przepraszam za spóźnienie. - powiedziała przestraszona.
- Przepraszam za spóźnienie, przepraszam za spóźnienie. - przedrzeźniał uczennicę. - Co mnie obchodzi twoje "przepraszam"? Jak śmiesz mi przerywać? - podniósł głos. Dziewczyna spuściła głowę. - Na co czekasz!? - mało brakowało do jej płaczu. - Biegiem wstawaj na miejsce! Czy ty chcesz wylecieć z tej szkoły!? - cisza. - Pytam, czy chcesz wylecieć!?
-Nie. - odpowiedziała cicho. - Przepraszam.
- Nie przepraszaj! - krzyczał. - Dobrze, o czym to ja mówiłem? - zmienił ton głosu na zdecydowania milszy. - A! Już wiem. Dzisiaj sprawdzę, czego się nauczyliście w tamtym tygodniu, a mianowicie - wymyślaliście w parach choreografie. - spojrzałam na Fede z uśmiechem. Odwzajemnił gest. - Za chwilę będziecie je prezentować. Macie 10 minut na powtórzenie układów. - podszedł do kolumny i włączył "PLAY". Z głośników rozległa się znana nam muzyka. Stanęliśmy obok siebie. Poczekaliśmy na odpowiedni moment w piosence i zaczęliśmy tańczyć. Po niespełna kwadransie Gregorio wyłączył muzykę. Podszedł do biurka i wziął z pierwszej szuflady swój zeszyt z notatkami i ocenami. Stanął naprzeciwko nam. Przekartkował parę stron. - Teraz sprawdzę obecność. - oznajmił. Po tej czynności przyszedł czas na sprawdzian. - Stańcie na miejscach. - Nauczyciel włączył muzykę. Dałam w siebie wszystko. Jak zawsze. Mój partner też bardzo nie wyciskał ostatnie poty. Koniec. Wszyscy zaczęli klaskać. - Dobrze, już spokój. - rozkazał Gregorio. - Tak sobie myślałem i stwierdziłem, że zrobię z tego testu mini konkurs. Zbliża się koniec lekcji. Wiem, że teraz już idziecie do domu, ale zapraszam po przerwie na ogłoszenie wyników. - Usłyszałam charakterystyczny odgłos i wszyscy zaczęli wychodzić z sali.

niedziela, 31 stycznia 2016

♡ Rozdział V - Nowy przyjaciel ♡

Brak komentarzy:
Po posiłku udałam się razem z Federico po szerokich białych schodach do jego pokoju. Usiadłam na miękkim łóżku. Chłopak podszedł do szuflady znajdującej się obok drewnianego biurka i wyjął z niej paczkę żelków.
- Orient! - rzucił ją w moim kierunku. - Lubisz? - zapytał.
- Moje ulubione! - posłałam mu uśmiech. Sięgnął po laptopa i skoczył na łóżko.
- Co oglądamy?
- Hmmm... Może jakiś koncert?
- Tak! Uwielbiam oglądać koncerty!
- Tylko czyj?
- Ty wybierz. - posłałam mu uśmiech. Odwzajemnił gest i zaczął wstukiwać klawisze na sprzęcie ze znaczkiem nadgryzionego jabłka. W przeciągu paru chwil zaczęliśmy oglądać. Po seansie rozmawialiśmy o wielu sprawach. Okazało się, że mamy wiele wspólnych zainteresowań i poglądów.
- Musisz poznać bliżej moje przyjaciółki!
- Te dwie dziewczyny które stały obok ciebie w studiu?
- Tak, pamiętasz je?
- Zaraz, zaraz... - zamyślił się chwilę. - Nati i... - wahał się niepewnie.
- Nie. - pokręciłam przecząco głową. - Fausta i Camila. Fausta to moja siostra. Ma bląd włosy z kolorowymi pasmami. Kojarzysz?
- Tak. A Camila to ta przesympatyczna rudowłosa? - potwierdziłam.
Nagle rozległ się dźwięk "A mi lado".
- Chwila. - przeprosiłam na moment mojego przyjaciela, jednym ruchem wyciągnęłam telefon z jeansowej torby i wyszłam na korytarz. Ujrzałam zdjęcie siostry. Przesunęłam palcem po zielonym kółku wyświetlonym na ekranie w celu odebrania połączenia.
- Halo?
- No hej. Gdzie jesteś? Zaraz ojciec wróci. - chodziłam niespokojnie po przedpokoju. - Chcesz żeby dowiedział się, że nie ma Cię w domu?
- No co ty? Już idę. - wyszeptałam.
- Czekam.
- Pa. - rozłączyłam się. Wracając do Federico minęłam niewielką, drewnianą komodę ze zdjęciami. Na jednym z nich widniał czarnobiały portret małej dziewczynki. Pewnie jakaś kuzynka. Słodka jest. Muszę ją kiedyś poznać. Wróciłam do pokoju Fede.
- Dzwoniła Fausta. Muszę już lecieć. - oznajmiłam. Chłopak wstał i odprowadził mnie do drzwi.
- Pa! - przytuliłam go na pożegnanie. Odwzajemnił gest.
- Do zobaczenia!
Po paru minutach byłam już pod domem. Pchnęłam metalową furtkę i weszłam do środka. Skierowałam się na piętro. Otworzyłam drzwi. Ujrzałam Camilę, która właśnie wychodziła.
- Hej! - powiedziała ruda. - Pa! - szybko opuściła nasze różowe terytorium. Nie zdążyłam nic powiedzieć, a po niej nie było śladu.
- Gdzie się podziewałaś? - zadała pytanie blondynka.
- Byłam u Fede. - odpowiedziałam krótko.
- To ten chłopak, z którym tańczyłaś dzisiaj na lekcjach u Gregorio. Tak? - zaciekawiła się moja siostra cały  czas przyglądając mi się podejrzliwie. O co chodzi?
- Tak, to on. Jest naprawdę w porządku, musisz go poznać. - oznajmiłam uśmiechając się promiennie.
- Tak, też tak myślę. - zaśmiała się odstawiając na komodę do połowy pełną szklankę z wodą. Nagle usłyszałyśmy trzaśnięcie drzwiami wejściowymi.
- Wróciłem! - krzyknął ojciec swoim szorstkim głosem - Gdzie mój obiad? -  kontynuował tym samym tonem. Spojrzałam przerażona na siostrę, na śmierć zapomniałam, że dzisiaj moja kolej na gotowanie. Nie chcę, żeby tata zrobił to co ostatnio...
- Na stole! - odkrzyknęła Fausta, a ja odetchnęłam z ulgą i posłałam ciche 'dziękuję' w jej stronę.

sobota, 16 stycznia 2016

♡ Rozdział IV - Różowe okulary ♡

Brak komentarzy:
***R*O*X*Y***

Na długiej przerwie podeszłam do stolika przy którym siedzi moja siostra i Camila.
- Widziałyście jak na mnie patrzył? - mówiła zafascynowana Fausta.
- Na ciebie?- oburzyła się ruda.- Nie mógł oderwać wzroku ode mnie, po za tym o ile pamiętam to masz Diego.- podkreśliła ostatnie słowa. Dziewczyny jeszcze chwilę się sprzeczały, ale nie słuchałam ich bo prawda jest taka, że jego szmaragdowe oczy nie mogły przestać skupiać się na mnie. To było takie cudowne. Mam to ciągle w głowie. I ten uśmiech... Te cudne dłonie, które styknęły się z moimi w piekarni... Te włosy, niczym aksamit... Patrząc na niego jestem w stanie, którego nie da się opisać.
-Idę do toalety. - Oznajmiła ruda. Wstała z krzesła i skierowała się do wskazanego miejsca. W tym czasie ja kątem oka spojrzałam na Leona, który nakładał sobie jedzenie na tackę, obok stał jego kolega intensywnie wpatrując się w moją przyjaciółkę przechodzącą obok. Nie wiem jak ma na imię,  bo byłam zbyt zainteresowana kimś innym, gdy podawał tą istotną informację na wczorajszym zebraniu w auli... Muszę przyznać, że jest słodki, ale nie w moim typie. Mógłby zostać moim przyjacielem, dlatego podejdę do niego kiedy będzie sam. Wydaje mi się, że jest zauroczony Cami, więc może czegoś się dowiem. Oczywiście nic nie zdradzę rudowłosej. Ona myśli, że kocha Verdasa, ale to nie jest możliwe. Nie można zakochać się w kimś nawet nie znając tej osoby. Mi podoba się on tylko z wyglądu, bo nie wiem jaki jest w środku, może okazać się jakimś draniem bez serca, może też okazać się wspaniałym człowiekiem  -  tego dowiem się z czasem, nigdy nic nie wiadomo. Na razie patrzę na niego przez różowe okulary i nie zauważam wad tego chłopaka, a każdy je ma, prawda? Myślę, że tak właśnie jest i pod tym względem nie ma wyjątków-nikt nie jest idealny.
-Halo, halo! Ziemia do Roxy! - wolała Torres, nawet nie zauważyłam kiedy wróciła z łazienki, no cóż każdemu zdarza się odpłynąć.  - Mówię do Ciebie od pięciu minut, a ty ciągle patrzysz się na tą kucharkę, w czym ona jest ode mnie lepsza, co? Już Ci mówię, w niczym! Czy ty w ogóle wiesz o czym ja mówiłam? Ha! Na to pytanie również znam odpowiedź!  Nie wiesz, bo mnie nie słuchałaś! Tak się nie traktuje swoich przyjaciół! - gadała jak najęta.
-Camila, spokojnie. Zamyśliłam się tylko. Możesz powtórzyć to co mówiłaś wcześniej?
-Nie, nie mogę. Idę do szatni bo muszę się przebrać, mamy teraz taniec. Radziłabym zrobić Wam to samo, jeśli nie chcecie się spóźnić. - zwróciła się do nas i odeszła, po chwili podążyłyśmy za nią.
-Wiesz może dlaczego ona jest taka nerwowa? - zapytałam Faustę na tyle cicho, aby Cami idąca kilka metrów przed nami tego nie dosłyszała.
-Nie mam zielonego pojęcia. Może po prostu się jej o to zapytajmy. - oznajmiła blondynka.
-Jeśli myślicie, że was nie słyszę to jesteście w błędzie. - powiedziała lekko poddenerwowana dziewczyna odwracając się,  a my posłałyśmy jej tylko niewinne uśmiechy. Przybliżyła się, wepchała pomiędzy mnie, a moją siostrę i objęła nas ramionami. - Ale i tak Was kocham! Co do mojego zdenerwowania myślę, że wy też nie byłybyście zadowolone, jeśli zdajecie sobie sprawę,  że od kilku minut waszego gadania nikt was nie słucha. W takim razie wszystko się wyjaśniło, a z moim układem nerwowym wszystko w porządku. - wytłumaczyła się i we trzy weszłyśmy do przebieralni, śmiejąc się z siebie nawzajem. Cały czas czułam się obserwowana... Zaczęłam przebierać się na zajęcia. Moje srebrne, błyszczące szorty zamieniła na jaskrawo żółte legginsy, a zamiast czarnej, koronkowej bluzki założyłam także neonowy, turkusowy crop-top. Założyłam buty sportowe i weszłam do sali tanecznej. Były tam już moje przyjaciółki, więc wspólnie postanowiłyśmy zrobić rozgrzewkę. Gdy już prawidłowo rozciągnęłyśmy swoje mięśnie do sali wszedł nauczyciel choreografii. Gregorio - zupełnie nie rozumiem tych, którzy go nie lubią, czyli tak mniej więcej wszystkich. Ten mężczyzna jest bardzo śmieszny i wielbi mnie jak nikt inny. 
- Siemasz kolego! Co dzisiaj robimy? - przywitałam się z nim.
- Czemu tak do mnie mówisz, przestań! Mam tego dość! - zaczął lamentować, mówiłam już jak bardzo mnie uwielbia? Ochłonął trochę... - Powiem jakie mam na dzisiaj plany jak cała grupa uraczy mnie swoją obecnością. - Odwrócił się i  ruszył przed siebie.
- Się wie... - przerwałam, aby po chwili kontynuować szeptem - kolego. Usiadłam pod ścianą, i zdałam sobie sprawę, że jest tutaj już każdy z mojej klasy, w tym dwóch nowych uczniów... Ciekawe jak tańczą. Popatrzyłam wyczekująco na Gregorio, a ten zaczął nam tłumaczyć czym się dzisiaj zajmiemy.
- Witajcie. Dziś dobiorę Was w pary. Przez najbliższą godzinę będziecie tworzyć w niej choreografię, a na koniec ją zaprezentujecie. Mam nadzieję, że wyrobimy się z tym w ciągu dwóch lekcji, które ze sobą spędzimy. - na chwilę przerwał, ale zaraz potem mówił dalej - Sprawdziłem już jak tańczą nowe osoby z tej grupy, więc znam umiejętności wszystkich tu zgromadzonych. Dlatego bez problemu dobrałem Was w dwójki. Uwaga, wyczytuję kto z kim będzie pracował. Diego i Fausta, Andreas i Camila, Maxi i Ludmiła, Marco i Lara, Brodwey i Matylda, Leon i Naty, Federico i koleżanka... - spojrzał na mnie. Chyba myślał, że mnie urazi, ale ja tylko zaśmiałam się głośno. - Dwie najlepsze pary wspólnie zatańczą układ taneczny na zbliżającym się nie ubłagalnie koncercie. No, to do pracy. - oznajmił. Federico to chyba ten słodki kolega Leona, mam okazję żeby się zaprzyjaźnić! Podeszłam do niego.
- Hej kawalerze! Jestem Roxy, i jesteś skazany dwie następne godziny spędzić w moim towarzystwie, mam nadzieję, że się dogadamy. - powiedziałam entuzjastycznie. Brunet uśmiechnął się szeroko na moje słowa. 
- Federico! Niezmiernie mi miło. - zaśmiał się. I w tym samym czasie rozłożyliśmy ramiona, aby się przytulić na przywitanie, zrobiliśmy to ze śmiechem. Czyżby moja kolejna bratnia dusza?


***

Po zakończeniu wszystkich zajęć wychodzę ze studia. Jestem bardzo szczęśliwa! Ja i Federico zostaliśmy jedną z dwóch najlepszych par. Druga to Naty i Leon. Umówiłam się z Pasqarellim, że pójdziemy coś zjeść, więc muszę go znaleźć. Gdy tak o tym myślałam poczułam jak ktoś z tyłu zasłania moje oczy.
- Fede! - zawołam, odwróciłam się i przytuliłam przyjaciela. Mimo, że znamy się nie cały dzień to mu ufam i wiem, że mogę go tak nazwać. - To gdzie idziemy na ten obiad?
- Do mnie! - oznajmił bez zastanowienia.
- No nie wiem, twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko temu? - zapytałam nie pewna tego, czy powinnam się zgodzić.
- Moi rodzice są we Włoszech. Ja zatrzymałem się u ich znajomego. German Castillo, kojarzysz?
- Skoro ty tam się zatrzymałeś, to Leon też?
- Nic z tych rzeczy, czemu tak uważasz?
- Myślałam, że jesteś jego bratem...
- Nie, jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.
- Warto wiedzieć. A wracając do Germana  to największy biznesmen w Buenos Aires. Każdy go zna.
- Nie wiedziałem o tym, ale to nie jest ważne. Chodźmy. - I zaczęliśmy kierować się w nieznanym mi kierunku. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się przed piękną willą z wysokim płotem, to chyba tu. Federico otworzył furtkę i weszliśmy na posesję. Widać, że był tu ogrodnik, i to nie byle jaki - wszystko jest idealne. Chłopak pchnął drzwi do domu i zaprowadził mnie do pomieszczenia, w którym zostawiłam moją jeansową kurtkę. Następnie wprowadził mnie do kuchni. 
- Olga, przygotuj o jedno nakrycie więcej, moja przyjaciółka zje z nami obiad. Nie będzie to problem?
- Ależ oczywiście, że nie! - odpowiedziała czarnowłosa kobieta przy tuszy, po czym skierowała swój wzrok na mnie. - Dzień dobry kruszynko! Świetne masz włosy. - oznajmiła ciągle radosna.
- Dzień dobry emm... Olgita! Ty za to masz zabójczy makijaż. - także ją skomplementowałam, na co ta się tylko zaśmiała.
- Zajmijcie miejsca w jadalni, ja zaraz przyjdę z zupą. 

***