niedziela, 31 stycznia 2016

♡ Rozdział V - Nowy przyjaciel ♡

Brak komentarzy:
Po posiłku udałam się razem z Federico po szerokich białych schodach do jego pokoju. Usiadłam na miękkim łóżku. Chłopak podszedł do szuflady znajdującej się obok drewnianego biurka i wyjął z niej paczkę żelków.
- Orient! - rzucił ją w moim kierunku. - Lubisz? - zapytał.
- Moje ulubione! - posłałam mu uśmiech. Sięgnął po laptopa i skoczył na łóżko.
- Co oglądamy?
- Hmmm... Może jakiś koncert?
- Tak! Uwielbiam oglądać koncerty!
- Tylko czyj?
- Ty wybierz. - posłałam mu uśmiech. Odwzajemnił gest i zaczął wstukiwać klawisze na sprzęcie ze znaczkiem nadgryzionego jabłka. W przeciągu paru chwil zaczęliśmy oglądać. Po seansie rozmawialiśmy o wielu sprawach. Okazało się, że mamy wiele wspólnych zainteresowań i poglądów.
- Musisz poznać bliżej moje przyjaciółki!
- Te dwie dziewczyny które stały obok ciebie w studiu?
- Tak, pamiętasz je?
- Zaraz, zaraz... - zamyślił się chwilę. - Nati i... - wahał się niepewnie.
- Nie. - pokręciłam przecząco głową. - Fausta i Camila. Fausta to moja siostra. Ma bląd włosy z kolorowymi pasmami. Kojarzysz?
- Tak. A Camila to ta przesympatyczna rudowłosa? - potwierdziłam.
Nagle rozległ się dźwięk "A mi lado".
- Chwila. - przeprosiłam na moment mojego przyjaciela, jednym ruchem wyciągnęłam telefon z jeansowej torby i wyszłam na korytarz. Ujrzałam zdjęcie siostry. Przesunęłam palcem po zielonym kółku wyświetlonym na ekranie w celu odebrania połączenia.
- Halo?
- No hej. Gdzie jesteś? Zaraz ojciec wróci. - chodziłam niespokojnie po przedpokoju. - Chcesz żeby dowiedział się, że nie ma Cię w domu?
- No co ty? Już idę. - wyszeptałam.
- Czekam.
- Pa. - rozłączyłam się. Wracając do Federico minęłam niewielką, drewnianą komodę ze zdjęciami. Na jednym z nich widniał czarnobiały portret małej dziewczynki. Pewnie jakaś kuzynka. Słodka jest. Muszę ją kiedyś poznać. Wróciłam do pokoju Fede.
- Dzwoniła Fausta. Muszę już lecieć. - oznajmiłam. Chłopak wstał i odprowadził mnie do drzwi.
- Pa! - przytuliłam go na pożegnanie. Odwzajemnił gest.
- Do zobaczenia!
Po paru minutach byłam już pod domem. Pchnęłam metalową furtkę i weszłam do środka. Skierowałam się na piętro. Otworzyłam drzwi. Ujrzałam Camilę, która właśnie wychodziła.
- Hej! - powiedziała ruda. - Pa! - szybko opuściła nasze różowe terytorium. Nie zdążyłam nic powiedzieć, a po niej nie było śladu.
- Gdzie się podziewałaś? - zadała pytanie blondynka.
- Byłam u Fede. - odpowiedziałam krótko.
- To ten chłopak, z którym tańczyłaś dzisiaj na lekcjach u Gregorio. Tak? - zaciekawiła się moja siostra cały  czas przyglądając mi się podejrzliwie. O co chodzi?
- Tak, to on. Jest naprawdę w porządku, musisz go poznać. - oznajmiłam uśmiechając się promiennie.
- Tak, też tak myślę. - zaśmiała się odstawiając na komodę do połowy pełną szklankę z wodą. Nagle usłyszałyśmy trzaśnięcie drzwiami wejściowymi.
- Wróciłem! - krzyknął ojciec swoim szorstkim głosem - Gdzie mój obiad? -  kontynuował tym samym tonem. Spojrzałam przerażona na siostrę, na śmierć zapomniałam, że dzisiaj moja kolej na gotowanie. Nie chcę, żeby tata zrobił to co ostatnio...
- Na stole! - odkrzyknęła Fausta, a ja odetchnęłam z ulgą i posłałam ciche 'dziękuję' w jej stronę.

sobota, 16 stycznia 2016

♡ Rozdział IV - Różowe okulary ♡

Brak komentarzy:
***R*O*X*Y***

Na długiej przerwie podeszłam do stolika przy którym siedzi moja siostra i Camila.
- Widziałyście jak na mnie patrzył? - mówiła zafascynowana Fausta.
- Na ciebie?- oburzyła się ruda.- Nie mógł oderwać wzroku ode mnie, po za tym o ile pamiętam to masz Diego.- podkreśliła ostatnie słowa. Dziewczyny jeszcze chwilę się sprzeczały, ale nie słuchałam ich bo prawda jest taka, że jego szmaragdowe oczy nie mogły przestać skupiać się na mnie. To było takie cudowne. Mam to ciągle w głowie. I ten uśmiech... Te cudne dłonie, które styknęły się z moimi w piekarni... Te włosy, niczym aksamit... Patrząc na niego jestem w stanie, którego nie da się opisać.
-Idę do toalety. - Oznajmiła ruda. Wstała z krzesła i skierowała się do wskazanego miejsca. W tym czasie ja kątem oka spojrzałam na Leona, który nakładał sobie jedzenie na tackę, obok stał jego kolega intensywnie wpatrując się w moją przyjaciółkę przechodzącą obok. Nie wiem jak ma na imię,  bo byłam zbyt zainteresowana kimś innym, gdy podawał tą istotną informację na wczorajszym zebraniu w auli... Muszę przyznać, że jest słodki, ale nie w moim typie. Mógłby zostać moim przyjacielem, dlatego podejdę do niego kiedy będzie sam. Wydaje mi się, że jest zauroczony Cami, więc może czegoś się dowiem. Oczywiście nic nie zdradzę rudowłosej. Ona myśli, że kocha Verdasa, ale to nie jest możliwe. Nie można zakochać się w kimś nawet nie znając tej osoby. Mi podoba się on tylko z wyglądu, bo nie wiem jaki jest w środku, może okazać się jakimś draniem bez serca, może też okazać się wspaniałym człowiekiem  -  tego dowiem się z czasem, nigdy nic nie wiadomo. Na razie patrzę na niego przez różowe okulary i nie zauważam wad tego chłopaka, a każdy je ma, prawda? Myślę, że tak właśnie jest i pod tym względem nie ma wyjątków-nikt nie jest idealny.
-Halo, halo! Ziemia do Roxy! - wolała Torres, nawet nie zauważyłam kiedy wróciła z łazienki, no cóż każdemu zdarza się odpłynąć.  - Mówię do Ciebie od pięciu minut, a ty ciągle patrzysz się na tą kucharkę, w czym ona jest ode mnie lepsza, co? Już Ci mówię, w niczym! Czy ty w ogóle wiesz o czym ja mówiłam? Ha! Na to pytanie również znam odpowiedź!  Nie wiesz, bo mnie nie słuchałaś! Tak się nie traktuje swoich przyjaciół! - gadała jak najęta.
-Camila, spokojnie. Zamyśliłam się tylko. Możesz powtórzyć to co mówiłaś wcześniej?
-Nie, nie mogę. Idę do szatni bo muszę się przebrać, mamy teraz taniec. Radziłabym zrobić Wam to samo, jeśli nie chcecie się spóźnić. - zwróciła się do nas i odeszła, po chwili podążyłyśmy za nią.
-Wiesz może dlaczego ona jest taka nerwowa? - zapytałam Faustę na tyle cicho, aby Cami idąca kilka metrów przed nami tego nie dosłyszała.
-Nie mam zielonego pojęcia. Może po prostu się jej o to zapytajmy. - oznajmiła blondynka.
-Jeśli myślicie, że was nie słyszę to jesteście w błędzie. - powiedziała lekko poddenerwowana dziewczyna odwracając się,  a my posłałyśmy jej tylko niewinne uśmiechy. Przybliżyła się, wepchała pomiędzy mnie, a moją siostrę i objęła nas ramionami. - Ale i tak Was kocham! Co do mojego zdenerwowania myślę, że wy też nie byłybyście zadowolone, jeśli zdajecie sobie sprawę,  że od kilku minut waszego gadania nikt was nie słucha. W takim razie wszystko się wyjaśniło, a z moim układem nerwowym wszystko w porządku. - wytłumaczyła się i we trzy weszłyśmy do przebieralni, śmiejąc się z siebie nawzajem. Cały czas czułam się obserwowana... Zaczęłam przebierać się na zajęcia. Moje srebrne, błyszczące szorty zamieniła na jaskrawo żółte legginsy, a zamiast czarnej, koronkowej bluzki założyłam także neonowy, turkusowy crop-top. Założyłam buty sportowe i weszłam do sali tanecznej. Były tam już moje przyjaciółki, więc wspólnie postanowiłyśmy zrobić rozgrzewkę. Gdy już prawidłowo rozciągnęłyśmy swoje mięśnie do sali wszedł nauczyciel choreografii. Gregorio - zupełnie nie rozumiem tych, którzy go nie lubią, czyli tak mniej więcej wszystkich. Ten mężczyzna jest bardzo śmieszny i wielbi mnie jak nikt inny. 
- Siemasz kolego! Co dzisiaj robimy? - przywitałam się z nim.
- Czemu tak do mnie mówisz, przestań! Mam tego dość! - zaczął lamentować, mówiłam już jak bardzo mnie uwielbia? Ochłonął trochę... - Powiem jakie mam na dzisiaj plany jak cała grupa uraczy mnie swoją obecnością. - Odwrócił się i  ruszył przed siebie.
- Się wie... - przerwałam, aby po chwili kontynuować szeptem - kolego. Usiadłam pod ścianą, i zdałam sobie sprawę, że jest tutaj już każdy z mojej klasy, w tym dwóch nowych uczniów... Ciekawe jak tańczą. Popatrzyłam wyczekująco na Gregorio, a ten zaczął nam tłumaczyć czym się dzisiaj zajmiemy.
- Witajcie. Dziś dobiorę Was w pary. Przez najbliższą godzinę będziecie tworzyć w niej choreografię, a na koniec ją zaprezentujecie. Mam nadzieję, że wyrobimy się z tym w ciągu dwóch lekcji, które ze sobą spędzimy. - na chwilę przerwał, ale zaraz potem mówił dalej - Sprawdziłem już jak tańczą nowe osoby z tej grupy, więc znam umiejętności wszystkich tu zgromadzonych. Dlatego bez problemu dobrałem Was w dwójki. Uwaga, wyczytuję kto z kim będzie pracował. Diego i Fausta, Andreas i Camila, Maxi i Ludmiła, Marco i Lara, Brodwey i Matylda, Leon i Naty, Federico i koleżanka... - spojrzał na mnie. Chyba myślał, że mnie urazi, ale ja tylko zaśmiałam się głośno. - Dwie najlepsze pary wspólnie zatańczą układ taneczny na zbliżającym się nie ubłagalnie koncercie. No, to do pracy. - oznajmił. Federico to chyba ten słodki kolega Leona, mam okazję żeby się zaprzyjaźnić! Podeszłam do niego.
- Hej kawalerze! Jestem Roxy, i jesteś skazany dwie następne godziny spędzić w moim towarzystwie, mam nadzieję, że się dogadamy. - powiedziałam entuzjastycznie. Brunet uśmiechnął się szeroko na moje słowa. 
- Federico! Niezmiernie mi miło. - zaśmiał się. I w tym samym czasie rozłożyliśmy ramiona, aby się przytulić na przywitanie, zrobiliśmy to ze śmiechem. Czyżby moja kolejna bratnia dusza?


***

Po zakończeniu wszystkich zajęć wychodzę ze studia. Jestem bardzo szczęśliwa! Ja i Federico zostaliśmy jedną z dwóch najlepszych par. Druga to Naty i Leon. Umówiłam się z Pasqarellim, że pójdziemy coś zjeść, więc muszę go znaleźć. Gdy tak o tym myślałam poczułam jak ktoś z tyłu zasłania moje oczy.
- Fede! - zawołam, odwróciłam się i przytuliłam przyjaciela. Mimo, że znamy się nie cały dzień to mu ufam i wiem, że mogę go tak nazwać. - To gdzie idziemy na ten obiad?
- Do mnie! - oznajmił bez zastanowienia.
- No nie wiem, twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko temu? - zapytałam nie pewna tego, czy powinnam się zgodzić.
- Moi rodzice są we Włoszech. Ja zatrzymałem się u ich znajomego. German Castillo, kojarzysz?
- Skoro ty tam się zatrzymałeś, to Leon też?
- Nic z tych rzeczy, czemu tak uważasz?
- Myślałam, że jesteś jego bratem...
- Nie, jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.
- Warto wiedzieć. A wracając do Germana  to największy biznesmen w Buenos Aires. Każdy go zna.
- Nie wiedziałem o tym, ale to nie jest ważne. Chodźmy. - I zaczęliśmy kierować się w nieznanym mi kierunku. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się przed piękną willą z wysokim płotem, to chyba tu. Federico otworzył furtkę i weszliśmy na posesję. Widać, że był tu ogrodnik, i to nie byle jaki - wszystko jest idealne. Chłopak pchnął drzwi do domu i zaprowadził mnie do pomieszczenia, w którym zostawiłam moją jeansową kurtkę. Następnie wprowadził mnie do kuchni. 
- Olga, przygotuj o jedno nakrycie więcej, moja przyjaciółka zje z nami obiad. Nie będzie to problem?
- Ależ oczywiście, że nie! - odpowiedziała czarnowłosa kobieta przy tuszy, po czym skierowała swój wzrok na mnie. - Dzień dobry kruszynko! Świetne masz włosy. - oznajmiła ciągle radosna.
- Dzień dobry emm... Olgita! Ty za to masz zabójczy makijaż. - także ją skomplementowałam, na co ta się tylko zaśmiała.
- Zajmijcie miejsca w jadalni, ja zaraz przyjdę z zupą. 

***